sobota, 9 lutego 2013

Agnieszka Maciąg urodziła w domu

Cudowny wywiad w Vivie! z Agnieszką Maciąg, uznaną modelką i prezenterką.
Wzruszająca opowieść o porodzie domowym i nie tylko. Poniżej cytuję tylko mały fragment.
Całość naprawdę warto przeczytać na  Agnieszka Maciąg - Cud późnego macierzyństwa .


... " Zastanowiłam się i odpowiedziałam sobie, że wszystko przyjmę, co mi życie daje. I że cokolwiek przyniósłby mi los, to będzie służyło czemuś ważnemu. Ale wszystko ułożyło się cudownie. Przez te dziewięć miesięcy bardzo dużo się nauczyłam, przeczytałam mnóstwo książek o bardzo ciekawym, dla mnie wręcz rewolucyjnym podejściu do ciąży i porodu. Z fascynacją wszystko chłonęłam, chyba sama mogłabym zostać już nauczycielką. Natrafiłam na niesamowitą książkę kobiety, która opisała, co czuje dziecko w czasie porodu. Przeczytałam ją i całkiem zmienił się mój światopogląd. Matka oczywiście jest bardzo ważna, ale dziecko kompletnie bezbronne. Rodząc się, doświadcza wielkiego szoku. Przychodzi na zimny, obcy świat, w ostrym świetle, w hałasie, wśród nieznanych mu ludzi, jest zabierane od matki, mierzone, ważone, traktowane przedmiotowo. Jak ma potem o tym zapomnieć? To tkwi w każdym z nas.

– Wtedy podjęłaś decyzję o porodzie w domu?
Pod koniec ósmego miesiąca ciąży uświadomiłam sobie, że nie chcę rodzić w szpitalu. Tym bardziej, że spotykałam dziewczyny, które rodziły w domu. Docierały do mnie maile od kobiet, nawet z Ameryki, które opisywały swoje doświadczenia z porodu we własnym łóżku, otoczone miłością, spokojem, szacunkiem i ciepłem. Rodzące w swoim rytmie, w zgodzie z naturą. Przeprowadziłam wiele rozmów na ten temat. I bardzo zapragnęłam, żeby Helenkę i mnie przeprowadziła przez to niezwykłe doświadczenie Ewa Janiuk, położna, która napisała o tym, co czuje dziecko, w książce „Dziecko – aktywny uczestnik porodu”. Ta książka to była moja kropka nad „i”. Decyzja w moim sercu zapadła. Jednak kiedy odnalazłam Ewę i zadzwoniłam do niej, mówiąc, że chciałabym, by przyjęła mój poród w domu, zaczęła się śmiać: „Proszę pani, to niemożliwe! Do mnie zgłaszają się kobiety, jeszcze zanim zajdą w ciążę, a pani już jest pod koniec ósmego miesiąca”. I dodała, że na nią spada ogromna odpowiedzialność. W końcu zgodziła się na spotkanie, ale tylko żebyśmy porozmawiały. Czy ja powinnam to wszystko ci mówić?

– Powinnaś.
Przecież 99 procent czytających to kobiet powie, że jestem nienormalna.

– Nie, 99 procent kobiet Cię zrozumie, a niektóre pójdą w Twoje ślady. Mówimy przecież o czymś bardzo ważnym.
Ty też masz swoje doświadczenia, bardzo trudne, czytałam twój reportaż o tym, jak rodziłaś swoją córkę.

– I gdybym wiedziała to, co Ty, to może chciałabym oszczędzić mojemu dziecku stresu i też rodzić w domu.
Moim zdaniem istota dojrzałego macierzyństwa polega na tym, że jesteśmy bardziej odpowiedzialni, wrażliwi na potrzeby dziecka. A ja głównie o nich myślałam. Ewa po naszym spotkaniu zadzwoniła i powiedziała, że jeśli wszystkie moje wyniki będą idealne, to przyjmie ten poród, bo wie, że jestem bardzo zdeterminowana, dobrze przygotowana i podchodzę do tego bardzo odpowiedzialnie. I to nie dlatego, że rozpoznała Agnieszkę Maciąg. Ona żyje w swoim świecie, nie wiedziała, kim jestem. Dopiero dziewczyna w recepcji jej to uświadomiła. A my rozmawiałyśmy ze sobą jak kobieta z kobietą, bez żadnego dystansu.

– Musiałaś pewnie jeszcze męża przekonać do tego pomysłu?
Wręcz przeciwnie. Gdy mu o tym powiedziałam, wyznał, że w głębi serca o tym marzył, ale nie chciał mi nic mówić, żeby nie wywierać na mnie presji. On był cały czas ze mną w tej podróży. O wszystkim, co przeczytałam, mówiłam mu. O każdym spotkaniu, o każdej rozmowie. Wiedział też, jaką traumę przeżywałam, rodząc Michała. Mówiłam mu, jak boję się znowu złych doświadczeń. Płakałam mu na ramieniu, opowiadając, jak zabrano mi dziecko i nie mogłam go przytulić. I jak potem straciłam pokarm i że boję się, iż naszej córki też nie będę mogła karmić piersią. Całą drogę do narodzin Helenki przeszliśmy razem, dla nas to było jak wspólne odkrywanie Ameryki. Oboje chcieliśmy Helenkę ochronić przed gwałtownym zderzeniem z obcym jej światem. Robert powiedział nawet, że on przyjmie ten poród, jeśli nikt inny nie zechce (śmiech). Razem szukaliśmy pediatry, który przyjedzie po porodzie zbadać dziecko. Niektórzy mówili z oburzeniem: „Jesteście szaleni, nieodpowiedzialni”. Znaleźliśmy też lekarzy, którzy nas wspierali i mówili, że to najlepsze, co możemy dać swojemu dziecku. Przeszliśmy z Robertem studia z rodzicielstwa i miłości. Teraz oboje wracamy do momentu, kiedy rodziła się Helenka, jak do najpiękniejszych chwil w życiu. To było mistyczne doznanie. Dziecko urodziło się spokojne i piękne.

– A gdyby były komplikacje?
Miałam spakowaną walizkę i wszystko przygotowane na każdą ewentualność. Przerobiliśmy drogę do szpitala w korku i w nocy. Ja naprawdę chodzę mocno po ziemi, chociaż głowę mam w chmurach. Lubię w sobie to harmonijne połączenie.

– Kiedyś powiedziałaś, że harmonię z samym sobą osiąga się z wiekiem.
Na każdym etapie życia jest to inna harmonia, ona nie jest nam dana raz na zawsze. W każdym razie pragnęłam, by narodziny Helenki były wielkim duchowym przeżyciem. I tak się stało. Rodziłam, tonąc w bólu, ale i muzyce, która sprawiała, że czułam się dobrze i bezpiecznie. Mieliśmy taką specjalną mantrę ochronną, którą codziennie śpiewałam mojemu dziecku. Podczas porodu Robert gotował rosół, a położna masowała mi krzyż. Dziwne, ale nie chciałam, aby wtedy dotykał mnie mężczyzna. To kobiety są stworzone do tego, żeby przyjmować dzieci. Miałam poczucie jakiejś niesamowitej symbiozy ze wszystkimi kobietami, które rodziły tysiące lat przede mną. I nawet kiedy krzyczałam z bólu, to był krzyk dający życie.


– A potem? Te pierwsze minuty, kiedy patrzysz na swoje dziecko…
I myślisz, że nic piękniejszego w życiu nie widziałaś. Helenka leżała na mojej piersi tak długo, jak chciała. Spokojna i bezpieczna. Robert patrzył na nią, a ona na niego. Powiedziałam: „Właśnie teraz się w sobie zakochujecie”, i zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Helenka nie płakała, była z nami, przyglądała się nam... " 



 żródło: http://polki.pl/viva_artykul,10031761,0.html  



Piękne zdjęcia zrobione przez męża Agnieszki i ojca dziecka: Agnieszka Maciąg z córką w sesji Vivy!




Brak komentarzy: