Cudowny wywiad w Vivie! z Agnieszką Maciąg, uznaną modelką i prezenterką.
Wzruszająca opowieść o porodzie domowym i nie tylko. Poniżej cytuję tylko mały fragment.
Całość naprawdę warto przeczytać na Agnieszka Maciąg - Cud późnego macierzyństwa .
... " Zastanowiłam się i odpowiedziałam sobie, że
wszystko przyjmę, co mi życie daje. I że cokolwiek przyniósłby mi los,
to będzie służyło czemuś ważnemu. Ale wszystko ułożyło się cudownie.
Przez te dziewięć miesięcy bardzo dużo się nauczyłam, przeczytałam
mnóstwo książek o bardzo ciekawym, dla mnie wręcz rewolucyjnym podejściu
do ciąży i porodu. Z fascynacją wszystko chłonęłam, chyba sama mogłabym
zostać już nauczycielką. Natrafiłam na niesamowitą książkę kobiety,
która opisała, co czuje dziecko w czasie porodu. Przeczytałam ją
i całkiem zmienił się mój światopogląd. Matka oczywiście jest bardzo
ważna, ale dziecko kompletnie bezbronne. Rodząc się, doświadcza
wielkiego szoku. Przychodzi na zimny, obcy świat, w ostrym świetle,
w hałasie, wśród nieznanych mu ludzi, jest zabierane od matki, mierzone,
ważone, traktowane przedmiotowo. Jak ma potem o tym zapomnieć? To tkwi
w każdym z nas.
– Wtedy podjęłaś decyzję o porodzie w domu?
Pod koniec ósmego miesiąca ciąży uświadomiłam sobie, że nie chcę rodzić
w szpitalu. Tym bardziej, że spotykałam dziewczyny, które rodziły
w domu. Docierały do mnie maile od kobiet, nawet z Ameryki, które
opisywały swoje doświadczenia z porodu we własnym łóżku, otoczone
miłością, spokojem, szacunkiem i ciepłem. Rodzące w swoim rytmie,
w zgodzie z naturą. Przeprowadziłam wiele rozmów na ten temat. I bardzo
zapragnęłam, żeby Helenkę i mnie przeprowadziła przez to niezwykłe
doświadczenie Ewa Janiuk, położna, która napisała o tym, co czuje
dziecko, w książce „Dziecko – aktywny uczestnik porodu”. Ta książka to
była moja kropka nad „i”. Decyzja w moim sercu zapadła. Jednak kiedy
odnalazłam Ewę i zadzwoniłam do niej, mówiąc, że chciałabym, by przyjęła
mój poród w domu, zaczęła się śmiać: „Proszę pani, to niemożliwe! Do
mnie zgłaszają się kobiety, jeszcze zanim zajdą w ciążę, a pani już jest
pod koniec ósmego miesiąca”. I dodała, że na nią spada ogromna
odpowiedzialność. W końcu zgodziła się na spotkanie, ale tylko żebyśmy
porozmawiały. Czy ja powinnam to wszystko ci mówić?
– Powinnaś.
Przecież 99 procent czytających to kobiet powie, że jestem nienormalna.
– Nie, 99 procent kobiet Cię zrozumie, a niektóre pójdą w Twoje ślady. Mówimy przecież o czymś bardzo ważnym.
Ty też masz swoje doświadczenia, bardzo trudne, czytałam twój reportaż o tym, jak rodziłaś swoją córkę.
– I gdybym wiedziała to, co Ty, to może chciałabym oszczędzić mojemu dziecku stresu i też rodzić w domu.
Moim zdaniem istota dojrzałego macierzyństwa polega na tym, że jesteśmy
bardziej odpowiedzialni, wrażliwi na potrzeby dziecka. A ja głównie
o nich myślałam. Ewa po naszym spotkaniu zadzwoniła i powiedziała, że
jeśli wszystkie moje wyniki będą idealne, to przyjmie ten poród, bo wie,
że jestem bardzo zdeterminowana, dobrze przygotowana i podchodzę do
tego bardzo odpowiedzialnie. I to nie dlatego, że rozpoznała Agnieszkę
Maciąg. Ona żyje w swoim świecie, nie wiedziała, kim jestem. Dopiero
dziewczyna w recepcji jej to uświadomiła. A my rozmawiałyśmy ze sobą jak
kobieta z kobietą, bez żadnego dystansu.
– Musiałaś pewnie jeszcze męża przekonać do tego pomysłu?
Wręcz przeciwnie. Gdy mu o tym powiedziałam, wyznał, że w głębi serca
o tym marzył, ale nie chciał mi nic mówić, żeby nie wywierać na mnie
presji. On był cały czas ze mną w tej podróży. O wszystkim, co
przeczytałam, mówiłam mu. O każdym spotkaniu, o każdej rozmowie.
Wiedział też, jaką traumę przeżywałam, rodząc Michała. Mówiłam mu, jak
boję się znowu złych doświadczeń. Płakałam mu na ramieniu, opowiadając,
jak zabrano mi dziecko i nie mogłam go przytulić. I jak potem straciłam
pokarm i że boję się, iż naszej córki też nie będę mogła karmić piersią.
Całą drogę do narodzin Helenki przeszliśmy razem, dla nas to było jak
wspólne odkrywanie Ameryki. Oboje chcieliśmy Helenkę ochronić przed
gwałtownym zderzeniem z obcym jej światem. Robert powiedział nawet, że
on przyjmie ten poród, jeśli nikt inny nie zechce (śmiech). Razem
szukaliśmy pediatry, który przyjedzie po porodzie zbadać dziecko.
Niektórzy mówili z oburzeniem: „Jesteście szaleni, nieodpowiedzialni”.
Znaleźliśmy też lekarzy, którzy nas wspierali i mówili, że to najlepsze,
co możemy dać swojemu dziecku. Przeszliśmy z Robertem studia
z rodzicielstwa i miłości. Teraz oboje wracamy do momentu, kiedy rodziła
się Helenka, jak do najpiękniejszych chwil w życiu. To było mistyczne
doznanie. Dziecko urodziło się spokojne i piękne.
– A gdyby były komplikacje?
Miałam spakowaną walizkę i wszystko przygotowane na każdą ewentualność.
Przerobiliśmy drogę do szpitala w korku i w nocy. Ja naprawdę chodzę
mocno po ziemi, chociaż głowę mam w chmurach. Lubię w sobie to
harmonijne połączenie.
– Kiedyś powiedziałaś, że harmonię z samym sobą osiąga się z wiekiem.
Na każdym etapie życia jest to inna harmonia, ona nie jest nam dana raz
na zawsze. W każdym razie pragnęłam, by narodziny Helenki były wielkim
duchowym przeżyciem. I tak się stało. Rodziłam, tonąc w bólu, ale
i muzyce, która sprawiała, że czułam się dobrze i bezpiecznie. Mieliśmy
taką specjalną mantrę ochronną, którą codziennie śpiewałam mojemu
dziecku. Podczas porodu Robert gotował rosół, a położna masowała mi
krzyż. Dziwne, ale nie chciałam, aby wtedy dotykał mnie mężczyzna. To
kobiety są stworzone do tego, żeby przyjmować dzieci. Miałam poczucie
jakiejś niesamowitej symbiozy ze wszystkimi kobietami, które rodziły
tysiące lat przede mną. I nawet kiedy krzyczałam z bólu, to był krzyk
dający życie.
– A potem? Te pierwsze minuty, kiedy patrzysz na swoje dziecko…
I myślisz, że nic piękniejszego w życiu nie widziałaś. Helenka leżała
na mojej piersi tak długo, jak chciała. Spokojna i bezpieczna. Robert
patrzył na nią, a ona na niego. Powiedziałam: „Właśnie teraz się w sobie
zakochujecie”, i zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Helenka
nie płakała, była z nami, przyglądała się nam... "
żródło: http://polki.pl/viva_artykul,10031761,0.html
Piękne zdjęcia zrobione przez męża Agnieszki i ojca dziecka: Agnieszka Maciąg z córką w sesji Vivy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz