czwartek, 18 kwietnia 2013

Masz rodzić i się nie wtrącać - najnowsze badanie nad opieką okołoporodową w szpitalach

" Lekarze i położne nie przestrzegają standardów opieki nad rodzącą, choć te - jako rozporządzenie ministra zdrowia - obowiązują już od dwóch lat. Kobiety słyszą w szpitalach, że to idiotyzmy"

Rozporządzenie ministra zdrowia o standardach opieki okołoporodowej weszło w życie dwa lata temu. Odnosi się tylko do porodu fizjologicznego, czyli sytuacji, w której matce i dziecku nie grożą komplikacje, nie potrzeba cesarskiego cięcia.
Fundacja Rodzić po Ludzku postanowiła sprawdzić, czy w szpitalach stosuje się standardy. W każdym z dziesięciu, które odwiedziła fundacja, okazało się, że nie.
Były to szpitale miejskie i powiatowe na Mazowszu. W każdym zaglądano na porodówkę i w oddziale noworodkowym. Nie sprawdzano klinik i wysokospecjalistycznych oddziałów, bo tam trafiają pacjentki z komplikacjami, które nie mogą mieć fizjologicznego porodu. Ankieterki przepytywały ordynatorów, położne i matki obserwowały pracę na oddziale. 
Okazało się, że lekarze i pielęgniarki postrzegają standardy tylko jako dodatkowe przepisy, a nie coś, co może pomóc w ich pracy. Najgorzej z wiedzą o standardach u ordynatorów porodówek, choć to oni są odpowiedzialni za ich wdrażanie. Więcej wiedzą lekarze prowadzący oddziały noworodkowe, a najwięcej położne." Cały, bulwersujący artykuł z dnia dzisiejszego, możesz przeczytać na:


Czasem, gdy opowiadam kobietom, które rodziły tylko w szpitalu i nie mogły, czy tez nie chciały doświadczyć porodu w domu, słyszę w odpowiedzi " miałaś szczęście"  i myślę sobie wówczas tak, miałam szczęście, że doświadczyłam jako jedna z nielicznych naprawdę dobrego porodu w szpitalu.
 Miałam szczęście, że dotarła do mnie idea porodów domowych, a mój organizm i dzieci były na tyle zdrowe, że mogliśmy zostać dwukrotnie zakwalifikowani do porodu w domu...
W szczególności myślę o tym i dziekuję losowi, gdy słyszę opowieści kobiet o porodach szpitalnych, kobiet pełnych wdzięczności za "uratowanie dziecka" i z tej wdzięczności przełykających  łzy upokorzenia i spychających złe wspomnienia, gdy ich prawa do intymności, szacunku dla decyzji, porodu w atmosferze bezpieczeństwa, zaufania i godności zostały pogwałcone w imię kontroli nad porodem. 
Kontroli, która jest potrzebna tylko tym lekarzom, którzy nie są na tyle kompetentni by uczestniczyć w porodzie zgodnym z naturą. 
Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w innych europejskich krajach lekarze współpracują z kobietami, szanują swoje pacjentki, a w Polsce wciąż górę bierze paternalistyczne podejście do pacjenta,  część lekarzy wyraźnie cierpi na tzw. "syndrom boga".
Czy polscy lekarze są ulepieni z jakiejś innej gliny niż ci w Szwecji, Holandii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Irlandii i innych państwach, gdzie pierwszą podstawową zasadą jest poszanowanie praw pacjenta? Czy gdzieś zawodzi system edukacyjny w akademiach medycznych? Czy to naprawdę kwestia systemu finansowania naszej służby zdrowia ? Gdzie zasadza się etiologia tego zjawiska ?

Kiedy przeczytałam słowa ordynatorów cyt.  "Przepisała sobie plan jakiś taki nie wiem skąd, chciała wszystko sama, sama, sama", "Jest tam sporo idiotyzmów, za dużo może pacjentka ingerować w poród". 
przypomniał mi się natychmiast skecz Monty Pythona, gdzie pada słynna kwestia " Pani nie ma kompetencji aby urodzić  ".  
 Przyznam szczerze, że ciarki mi przechodzą po plecach, gdyż słowa takie, świadczą o tym, iż ci konkretni lekarze nie dokształcają się na bieżąco, nie znają światowych trendów w medycynie, nie zapoznali się z badaniami i statystykami dotyczącymi porodów, które to statystyki wyraźnie wskazują na to iż najbezpieczniejszy jest taki poród,  kiedy rodząca poddaje się naturalnym procesom porodowym, a personel jedynie ją w tym wspiera, nie kieruje, nie ingeruje. Jednym słowem, brak kompetencji tych lekarzy stwarza realne zagrożenie dla zdrowia i życia matek oraz ich dzieci. Zastanawiający jest i bardzo niepokojący fakt, że im wyższe stanowisko w hierarchii w służbie medycznej, tym paradoksalnie, mniejsza znajomość światowych standardów okołoporodowych.

Wracając do wspomnianego na początku szczęścia, myślę też sobie wówczas, chociaż nie zawsze na głos wypowiadam, że to kobietom mającym zdrowe organizmy oraz w zdrowych ciążach, a decydującym się na poród w szpitalu trzeba życzyć dużo szczęścia, ponieważ będzie im potrzebne o wiele bardziej, niż tym, które zdecydowały się na poród w domu.
 




1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zgadzam się... niestety opieka podczas porodu w szpitalach jest fatalna. Mówię to z całą odpowiedzialnością, a jestem położną. Jeśli ktoś ma ochotę podzielić się swoją opinią i rodził w Poznaniu, proszę o wypełnienie tej ankiety: https://docs.google.com/forms/d/1b-mkAhxER5ZDIsSPDUUPW2MU806G_Tf5kvpCwF8wwNg/viewform