wtorek, 31 grudnia 2013

Nowy Rok 2014 !!!


Kochani, kolejny rok za nami...
W Nowym Roku 2014 życzę przede wszystkim domowego, rodzinnego ciepła i oczywiście pięknych porodów....    
                                                     Udanej zabawy sylwestrowej !!!



czwartek, 5 grudnia 2013

Karmiąca Mama u lekarza...

 Dziś miała być kolejna z nadesłanych przez Was opowieści porodowych, ale będzie o czymś innym. 
Pewna Mama przysłała do mnie ten tekst z prośbą o publikację... Temat ważny i przewijał się już niejednokrotnie na fejsbukowej grupie Karmiące Cyce... Przeczytajcie.


W trakcie mojego karmienia piersią - czyli przez cały ubiegły rok – spotykałam kilku różnych lekarzy: ginekologów, internistów, pediatrów… Nigdy nie oczekiwałam, że któryś z nich wystawi mi laurkę za długie karmienie piersią albo włączy fanfary przy wejściu do gabinetu. Właściwie to nie oczekiwałam od nich niczego. Albo wręcz przeciwnie? Myślałam, że może któryś z nich wycedzi: „To dobrze, że karmi pani swoje dziecko własnym mlekiem” lub inny podobny banał. Spodziewałam się, że większość lekarzy – jeśli nie wszyscy – będzie miało wiedzę dotyczącą laktacji w znacznym stopniu przewyższającą moją, a okazuje się, że 95% z nich należy się dwója! I nie mam tu na myśli kosmetycznych błędów, ale wielBŁĄDy!!!
Jak ktoś, kto nosi tytuł specjalisty medycyny rodzinnej może wygadywać bzdury o tym, że rok to i tak długo na karmienie piersią, a potem nie ma już żadnych immunoglobulin w mleku? Komunikat w tej sprawie wydało kilka miesięcy temu polskie Ministerstwo Zdrowia, które zarekomendowało wyłączne karmienie piersią niemowląt do ukończenia 6 miesiąca życia oraz kontynuację karmienia piersią przy jednoczesnym podawaniu pokarmów uzupełniających nawet do ukończenia przez dziecko drugiego roku życia i dłużej. Lekarzy to nie interesuje?
Nie chodzi mi o żonglowanie argumentami, o intelektualne spory dotyczące mleka modyfikowanego, a karmienia naturalnego. To, co uderzyło mnie najbardziej podczas mojej wizyty z niekończącym się przeziębieniem, to sytuacja, w której lekarz nie skupia się na moim problemie, z którym przychodzę, ale mówi mi – nie pytając o moje zdanie – kiedy mam odstawić własne dziecko od piersi! Mam odstawić je już, teraz! Dlaczego? Ano dlatego, że niekarmiącą mamę łatwiej się leczy według wyuczonych schematów. To jest analogiczna sytuacja, w której przyszedłby pacjent z cukrzycą, a doktor zamiast leczyć zapalenie korzonków biadoliłby na jego wysoki poziom cukru.
Podczas tej wizyty w gabinecie zaczęłam odczuwać zniewolenie. Doktor – autorytet mówi mi, co mam robić. Nie znaleziono dla mnie czasu na rozmowę, czy ja tego odstawienia chcę, nie zostałam zapytana o bilans korzyści moich i mojego dziecka, doktor nawet nie zapytał, czy mnie karmienie spełnia, czy mnie męczy, nie zadręczał się kto zapłaci za puszki mleka modyfikowanego.
- „Ile ssak ma? Rok? No to już czas odstawić”.
Moja odpowiedź:
- „Nie wydaje mi się, Panie Doktorze”.
- „A to dlaczego?”.
I kolejny raz mam tłumaczyć się obcemu człowiekowi ze swoich wyborów i decyzji życiowych. Nie chcąc wgłębiać się w ideologię, powołuję się na AUTORYTET.
- „Ponieważ prof. Lubiński zalecił mi długie karmienie piersią” (Prof. Lubiński jest słynnym w Szczecinie i Polsce genetykiem, zajmującym się badaniami nad mutacją genu BRCA/BRCA1 odpowiedzialnego za raka piersi).
Po chwili milczenia – widać sprawa nie daje lekarzowi spokoju, dopytuje:
-„A co z tym dzieckiem jest nie tak, że ma być tak długo na piersi?”. Okazuje się, że jednak prof. Lubiński nie jest tak sławny w środowisku medycznym, jak myślałam, że jest. Słysząc taką wypowiedź, lekko się podłamałam. Zamiast zakończyć wizytę, wytłumaczyłam.
-„Tu nie chodzi o dziecko, tylko o mnie. Karmienie piersią jako prewencja raka sutka – słyszał Pan o tym?”
Nie odpowiedział, ale widać sprawa męczyła doktora dalej, bo poszedł po innej linii oporu.
- „No ale przecież kiedyś musi Pani odstawić to dziecko od piersi!”
Rozmowa w tym stylu to odbijanie piłeczki od ataku do obrony. Nie biorę udziału w takich dyskusjach, bo nie widzę powodu dla którego miałabym tłumaczyć się komuś, kto nie ma wiedzy i nie ma też chęci by tę wiedzę zdobyć, dlaczego postępuję tak, a nie inaczej. Bardzo dużo mi ta wizyta dała – pokazała mi, że człowiek ubrany w biały fartuch, w atrybut autorytetu, swoimi rękoma doskonale potrafi ulepić pacjenta w dowolny kształt. Pacjent – nie przychodzi zdrowy do lekarza – często ma temperaturę, boli go brzuch, noga, głowa, oko, gardło i nie ma siły spierać się z doktorem o formę terapii. Często też pacjent nie ma wiedzy. Niestety tym razem pacjent – czyli ja – nie pasował do żadnej z wcześniej przygotowanych foremek. Pewnie gdyby chodziło to tylko o mnie – sprawy inaczej by się potoczyły. Karmienie piersią nie jest tylko dla mnie – jest dla mojej córki, która tego potrzebuje, ale też potrzebuje w coraz mniejszych odstępach czasu. Czy odstawienie jej z dnia na dzień, z chorą mamą u boku, byłoby dla niej dobre? Czy doktor pomyślał o tym, kto miałby wstawać w nocy przygotować proszek i podać go w butelce? Ja chora, czy niewyspany tata? Dlaczego mam płacić za mleko w proszku, skoro mam swoje za darmo i to tysiąc razy lepsze?
Mam wrażenie, że nie poddałam się podczas tej wizyty, ale po wyjściu z gabinetu przytłoczyło mnie wszystko, co usłyszałam. Nie dostałam żadnego leku, ponieważ dwa sprawdzone w pharmindexie nie nadawały się dla mam karmiących. W Internecie bez problemu można znaleźć laktacyjną listę leków – jest ona dostępna bez zalogowania i rejestracji, wystarczy poszukać. Jeden telefon po wsparcie duchowe do doradcy laktacyjnego i stanęłam na nogi. A ile kobiet uwierzy akurat temu doktorowi, że MUSIAŁY odstawić dziecko od piersi?
Wolałabym sytuację, w której doktor mówi: „Nie specjalizuję się w leczeniu ciężarnych i karmiących kobiet. Mam problem z doborem leków. Nie mam doświadczenia. Proszę udać się do mojego kolegi X. Przykro mi, nie mogę Pani pomóc”.
By usłyszeć takie sformułowanie trzeba mieć przede wszystkim odrobinę klasy i wiele pokory. Trzeba cechować się szacunkiem do swojego pacjenta i przyznać się do swojej indolencji, a tego widać nie uczą podczas trudnych sześciu lat studiów medycznych, ani nie wynosi się tego z rodzinnego domu.

Autorka: Mama N. 

 Napiszcie jakie miałyście własne doświadczenia i jakie są Wasze oczekiwania wobec środowiska medycznego, jeśli chodzi o kompetencje lekarzy i wspieranie naturalnego karmienia, czyli karmienia piersią...
ps. Komentarze ukazują się z opóźnieniem

 

wtorek, 3 grudnia 2013

500+

Kochani,  małe święto... 

Strona Rodzimy w Domu na Facebooku  ma już ponad 500 fanów !!!
Z tej okazji, dzięki Fundacji Świadomość Ziemi, mam dla Was do rozdania 3 książki :
"Narodziny w nowym świetle" autorstwa Shivam Rachana.
Proszę chętnych o wpisanie w komentarzu na stronce RWD na FB " pół tysiąca" ,  wylosuję 3 osoby. 

Czekam 5 dni -losowanie w niedzielę.  Dziękuję, że jesteście <3 






poniedziałek, 2 grudnia 2013

" Pół Tysiąca " - akcja Karmiące Cyce na Ulice


Dzień dobry dzisiaj :)

Z tej prześwietnej okazji, że nasza grupa facebookowa Karmiące Cyce na Ulice liczy już ponad pół tysiąca zapraszam do akcji ...

Z okazji pół tysiąca członkiń naszej grupy, proponuję, aby każda mama wstawiła fotkę jak karmi, pokażmy się . Bardzo chciałabym zobaczyć pół tysiąca fotek karmiących Mam.

Nasza grupa karmiące Cyce na Ulice jest otwarta, więc Wasi znajomi będą widzieli w powiadomieniach, że umieściłyście fotkę. Umieście taka fotkę, którą Waszym zdaniem mogą zobaczyć Wasi znajomi i nieznajomi...
Właśnie taki jest cel tej akcji, pokazujemy światu jak karmimy, bo jest to normalne, cudowne, wspaniałe, naturalne i najlepsze dla dziecka... Pokażmy tez, że można karmić nie tylko w domu i nie tylko niemowlęta... , a jeśli macie znajomych, którzy to jakoś głupio skomentują, to cóż... przynajmniej ich edukujemy w tym zakresie, że piersi to nie są zabawki dla facetów ( przy okazji natura daje bonus naszym mężczyznom, ale główna rola piersi to wykarmienie potomstwa), a karmienie to nie pornografia. 

Nie wstydzimy się naszego karmienia piersią, przeciwnie, jesteśmy z tego dumne.
Karmiące Cyce na Ulice !!!